piątek, 6 stycznia 2017

A wszystko to, bo Ciebie kocham

Pokój z Wami kochani, którzy to czytacie :)

Jak to zwykle w moim blogu bywa, miałam napisać dzisiejszego posta o tym co wydarzyło się
u mnie i ludzi dla mnie bliskich w ostatnim czasie.
Jednak od dłuższego czasu jestem pewna, że nie ja jestem autorem tego bloga oraz tego,
że nie mam wpływu kiedy jaka opowieść się ukaże :)

Jak się człowiek odda Bogu całkowicie, to nawet na bloga nie ma wpływu hahaha

W tym żarcie jest sporo prawdy, ponieważ jak ostatnio czytałam "swoje" zapiski,
to śmiem twierdzić, że jestem tylko narzędziem w rękach Boga i to On decyduje
co i kiedy ma się tutaj znaleźć.
A że łaska Pana jest WIELKA to tematy się nie kończą,
a że łaska Pana jest WIELKA to każdego dnia jestem świadkiem wielu cudów -
DZIĘKI CI PANIE 

Wczoraj zdałam sobie sprawę, że Bóg przez lata przyprowadzał mnie do siebie
poprzez moje dzieci.
W momentach kiedy zapominałam o Bogu, On miał dla mnie taki o to plan :
- córka Ania dostanie dar pięknego głosu, będzie śpiewała przez    całe swoje życie, potem pójdzie do katolickiej szkoły Pallotynów,  wykorzysta swój głos w chórze kościelnym,
- syn Damian będzie uczestniczył w Oazie, śpiewał w chórze,    później podczas przygotowań do Bierzmowania pozna dziewczynę Aleksandrę, która jak się później okaże zostanie będzie Jego przyszłą żoną, następnie razem z nią pójdą na katechezy i wstąpią na drogę Neokatechumenalną.

Boże kochany jak zwykle szokujesz nadmiarem wydarzeń :)

To tylko skrót wydarzeń, które działy się na przełomie 11 ostatnich lat, kiedy to zostałam
"świeżo upieczoną rozwódką" - jak mi się wydawało szczęśliwą ponad miarę, bo wreszcie uwolniłam się spod ucisku męża, z którym tylko same problemy były a ja ciągle przy nim płakałam.

Już wiecie, że mój mąż pił przez lata, że wszystko było na mojej głowie i takie tam sytuacje
niemożliwe do naprawienia. Szukałam miłości, której nie mogłam nigdzie znaleźć.
Próbowałam sobie ułożyć życie w coraz to nowych związkach.
Może nie było ich tak wiele, ale były i wszystkie kończyły się tak samo. Początek tych związków również miał wspólny mianownik a było nim POSZUKIWANIE MIŁOŚCI .

Był to też czas kiedy całkowicie zapomniałam o Bogu, ale On BÓG o mnie pamiętał :)
I właśnie tak sobie pomalutku, spokojnie, każdego dnia prowadził moje dzieci abym i ja podążała za nimi (jako dobra matka ma się rozumieć).
Tym sposobem czyli PLANEM BOSKIM uczestniczyłam w życiu swoich dzieci, czyli życiu Kościoła ponieważ musiałam być na każdej mszy, na której oni śpiewali, na każdym przedstawieniu typu Jasełka, na Bierzmowaniu itd
Nikt mnie do tego nie zmuszał, ale BÓG ZNA NAS PO IMIENIU i wie, że do mnie najlepiej trafić poprzez dzieci, które zawsze kochałam i kocham nad życie, wie że byłam i jestem z nich dumna, uwielbiałam i uwielbiam być świadkiem jak się rozwijają i że nie mogłabym przepuścić żadnej okazji związanej z nimi właśnie :)

Ot i właśnie tak sobie to Pan Bóg wymyślił, że dał mi NAJPIĘKNIEJSZY DAR W ŻYCIU CZYLI MOJE DZIECI :) 
I  uczynił ze mnie matkę, o której niektórzy mówią, że jest nadgorliwa, nadopiekuńcza itp
No tak, czas prawdzie spojrzeć w oczy - TAK, TAK, TAKA TA MATKA WŁASNIE JEST ;)
Ale z biegiem czasu widzę, że choć potykałam się po drodze i popełniałam błędy matczynej nadgorliwości,
to w podsumowaniu nie wyszło chyba najgorzej haha .........
ale to już muszą moje dzieci ocenić ;)

No dobrze tyle wstępem do Boskiego Planu :)

Trzy lata temu, kiedy byłam jak mi się wydawało w najlepszym ze związków od kilku lat,
nagle zaczęłam czuć, że i tak czegoś mi brakuje.
Wewnętrznie "coś" mi mówiło, że źle postępuje i że nie tędy droga - ale jak przerwać "coś", co wydaje się być darem od losu po tylu latach zaczynania wciąż od początku ?
No właśnie "coś" - nie miłość, nie dobro, nie szczęście, nie małżeństwo, tylko "coś".
COŚ to określenie czegoś bliżej niezidentyfikowanego, bezimiennego.
Tak więc "COŚ" nie może być dobre jak mi się wówczas wydawało.

Jeszcze jedna WAŻNA sprawa - doszłam do wniosku, że całe moje życie to było szukanie
CZEGOŚ ZAMIAST. Tak dzieje się wtedy jeżeli szukacie tego "czegoś" ale nie wiecie czego, że więc łapiecie się wszystkiego co się przytrafia po drodze "zamiast" tego, czego naprawdę Wam brakuje. Mam nadzieję, że nie jest zbyt skomplikowane.

No dobrze  TYLKO CO BYŁO TYM CZYMŚ czego mi brakowało?
I ZAMIAST CZEGO tego szukałam?

Wtedy nagle przypomniałam sobie o Bogu - bo jak by inaczej skoro jak trwoga, to do Boga.
Uzmysłowiłam sobie, że każda Msza św. na której byłam w tamtym czasie
(ciężko było wtedy mówić o pełnym uczestnictwie), czyli każda msza na której bywałam z powodu oczywiście "występów gościnnych" moich dzieci ( nie Boga) jest przeze mnie przepłakana.

No ludzie jak to? Beata weź się zastanów i uzmysłów sobie wreszcie, że na każdej Mszy
ryczysz jak bóbr, że to trwa przez tyle lat.
Noooo Beata nawet jak już masz świadomość tego płaczu i ze wszystkich sił starasz się go powstrzymać to i tak łzy same leją Ci się po policzkach.

Kobieto czy Ty jesteś nienormalna ? czy tylko taka ślepa , żeby tego nie zauważyć?
Ja Cię sunę, faktycznie jestem jakaś dziwna:)

Dopiero Ola wówczas dziewczyna mojego syna powiedziała do mnie :
" to cudowne Pani Beato, to wielki DAR ŁASKI te łzy, ludzie mają rożne dary a Pani
widocznie taki dostała" .........  Ola, że co ja dostałam ? jaki dar kobieto, o czym Ty mówisz? haha

Jak sobie przypomnę tamte chwile, to śmieje się jak dziecko ale OLA TO DOBRY DUCH NASZEJ RODZINY I MOJA DUCHOWA PRZYJACIÓŁKA, nawet teraz ( a może szczególnie teraz) kiedy od 2 lat jest moją synową ;)  DZIĘKUJĘ CI OLEŃKO ŻE JESTEŚ !!!

Faktycznie jestem jakaś inna ;)
No ok ok ale co teraz mam zrobić ? tamte słowa wprowadziły w mojej głowie zamęt, no bo jak to ?
Ja grzesznica, ja poraniona kobieta ciągle chodząca po krawędzi żyletki dostałam jakiś DAR ?

I dlaczego akurat taki ? Skoro Bóg chciał mi coś dać, to przecież wiedział, że ryczę przez całe swoje życie,
a On daje mi dalszy płacz........ A nie mogłam dostać DARU MIŁOŚCI ?
   
Skoro już dostałam ten dar, to coś trzeba było z nim zrobić ..... tylko co ?
.....ryczeć, ryczeć,ryczeć, Eucharystia - płacz, Modlitwa - płacz, świadectwa ludzi - płacz,
Uwielbienie - płacz ....... O Matuchno kochana przecież ja mam jakiś monopol łez :)

Wracając do wątku powrotu do Boga, usłyszałam o Seminarium Wiary w Kościele Matki Bożej
Pocieszenia na ul.Bulwarowej w Nowej Hucie.

Postanowiłam, że może poznam choć odrobinę Tego, który chce mnie wykończyć
tym Darem łez.
Całe Seminarium jest niesamowite - POLECAM wszystkim, a jest organizowane co roku więc można
iść w każdym momencie.
Dzisiaj nie będę opowiadać o całym Seminarium - nie zabiorę Wam tej radości odkrywania
Boga indywidualnie i oczywiście siebie samych ;)

Opowiem o zakończeniu, a wyglądało tak ......

Koniec Seminarium -  modlitwy wstawiennicze.
Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli takich modlitw, polegają na tym, że siadasz lub stoisz a nad Tobą modlą się inni ludzie (przeważnie kilka osób).
To są szczególne osoby, które swoją szczególność zdobyli przez lata rozwoju duchowego,
którego fundamentem jest Trójca Przenajświętsza (tak w skrócie moimi słowami ).

Jak przyszedł moment abym podeszła do takiej modlitwy, to uciekłam z Kościoła.
Ciężko mówić czego się bałam, bo nic złego się nie działo lecz myślę sobie tak z biegiem lat,
że może wyczuwałam, że moje życie może się zmienić i to był strach przed nowym, nieznanym.
Dodatkowo w tamtym czasie, jak już pisałam powyżej byłam w związku, który jak mi się wydawało
nie powinien mieć miejsca ale z drugiej strony był (na tamten moment mojego myślenia)
najlepszym co mogło mi się przytrafić.
Tak więc uciekłam, stanęłam przed Kościołem a wtedy pojawiła się dziewczyna i bez zbędnych
pytań powiedziała : " tam stoi trzech facetów, to Rycerze św. Michała Archanioła - są od rzeczy niemożliwych
i na pewno ci pomogą"...... ŻEEEE COOO ? RYCERZE W XXIw.?
Oczywiście popatrzyłam na nią jak na kosmitkę, pomimo że już wtedy wiele zdązyłam widzieć. Byłam wtedy chyba ostatnią osobą, która podeszła aby się nad nią pomodlić, ponieważ
zupełnie w to nie wierzyłam, ale to nic a nic.
No cóż, skoro się powiedziało A to trzeba powiedzieć B, przecież nic mi nie zrobią,
jak nie będę chciała to i tak na siłę życia mi nie zmienią - zresztą i tak nic nie da się zrobić ....

Pomimo braku wiary oraz wstydu,że muszę o swoich problemach opowiadać facetom, do których nie miałam zupełnie zaufania podeszłam.
Opowiedziałam im w skrócie, i powiedziałam też, że nie wiem o co się mają modlić,
bo nie widzę żadnego rozwiązania a Oni próbowali mi powiedzieć , że moje
życie nie jest na dobrej drodze lecz skoro tu przyszłam to jestem w dobrym miejscu. Powiedziałam tylko : "dobra róbcie co chcecie, skoro nie umiem sformułować prośby
...... no może pomódlcie się o wyprostowanie mojej drogi".

PRZYPOMINAM, ŻE NIE MIAŁAM WTEDY WIARY ZA GROSZ.
Po tej modlitwie już nic nie było takie samo, oczywiście nie stało się to od razu ale po 10 miesiącach byłam już na dobrej drodze- drodze nawrócenia, biegnąc do spowiedzi i przyjmując komunię, której tak bardzo pragnęłam. Po roku zdałam sobie sprawę, że dniem nawrócenia jaki wybrał dla mnie Pan był 8 grudnia. Kiedyś nie miałam świadomości jakie to Święto, do czasu jak do mnie to dotarło,
to zaczęłam ryczeć jak dziecko, to było jak grom z jasnego nieba......
( I znowu Dar łez ...... ten Dar okazał się niezwykle uwalniający :) )

Nie dość, że tego dnia jest Godzina Łaski, to jeszcze jest to Święto Niepokalanej Marii Panny

To niesamowite jak Bóg nas kocha i jak nas zna po imieniu, wie co dla nas będzie najlepsze  

CHWAŁA PANU I RYCERZOM ŚW.MICHAŁA ARCHANIOŁA!!!

Dzisiaj wiem do czego mnie Bóg tak pięknie przygotowywał i będę to opisywała dalej.
Jednak gdyby ktoś mi wtedy powiedział ile ŁASK BOŻYCH będzie mi jeszcze ukazanych to nigdy bym nie uwierzyła - nie byłam gotowa i Bóg o tym wiedział.

Od tamtej pory modlitwy wstawienniczej minęło prawie 3 lata, od momentu pierwszej spowiedzi,
którą odbyłam po latach i przyjęłam Najświętszy Sakrament do serca minęły 2 lata.
Ten czas, to czas rozwoju, wzrastania w Bogu, a także przygotowania na to, co wydarzyło się 2 miesiące temu i dalej się rozwija :) lecz o tym opowiem następnym razem :)

LIST DO RYCERZY ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA
Jesteście dla mnie Rycerzami XXIw, którzy stają murem za każdym potrzebującym.
ZA TO WAM STOKROTNE BÓG ZAPŁAĆ !!!!
BĘDĘ SIĘ MODLIĆ ABY DOBRY BÓG DAŁ WAM WIELE ŁASK ZA ŻYCIA I W NIEBIE. AMEN

Wszystkim czytającym mojego bloga, życzę WIELU ŁASK W NOWYM ROKU 2017

DZIĘKI CI PANIE ZA ŻYCIE I ZA TO, ŻE MOGĘ ŚWIADCZYĆ O TOBIE !!!!




2 komentarze:

  1. Witam & pozdrawiam!
    Niech bedzie pochwalony Jezus Chrystus! Alleluia!

    Pieknie napisane! Gratuluje serdecznie. Z Panem Bogiem jest wszystko mozliwe.

    Tak sie ciesze, ze dzielisz sie swoim swiadectwem.
    Mi tez zdaza sie plakac w kosciele, ale to nie jest chyba laska, bo moj nastoletni syn uwaza to za totalny obciach. �� Natomiast ciesze sie bardzo, ze jeszcze ktos sie do tego na glos przyznaje....����
    Pisz dalej koniecznie! Tez to zywa inspiracja dla poszukujacych i umocnienie w wierze dla dla tych Co znaja Pana!

    Zycze szczesliwego Nowego Roku!

    Z Panem Bogiem,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu syn Twój teraz się śmieje, ale przyjdzie czas że zrozumie, tego Ci życzę :) dziękuję za miłe słowa, są inspiracją aby nie przestawać :)
      Życzę Tobie i całej Twojej rodzinie wielu Błogosławieństw Bożych na ten rok rok - niech Was Bóg prowadzi :)

      Usuń

Wypłyń na głębie