niedziela, 22 stycznia 2017

Medjugorie, duchowa adopcja - jednym słowem MIŁOŚĆ

Dzisiaj będzie o Medjugorie, duchowej adopcji i wszystkim co miłością się zwie :)



Wiecie już z moje bloga, że jestem kobietą z przeszłością, od 11 lat po rozwodzie cywilnym.
Od 2 lat od kiedy jestem na nowej drodze życia - jedynej słusznej, na drodze z Bogiem rozeznawałam
co powinnam zrobić z moim małżeństwem kościelnym.
Coś w duszy mi mówiło, że powinnam wystąpić o unieważnienie małżeństwa,
bo tylko w ten sposób poczuje się wreszcie wolną osobą.
Dla mnie wolność była rozumiana jako niezależność, niezależność jako szczęście.

Tylko że przez całe te 11 lat od rozwodu właściwie byłam niezależna i wolna a jednak szczęście,
które wydawało mi się, że czuje szczęściem wcale nie było, w przeciwnym razie nie szukałabym miłości.
Wielokrotnie przez ten czas próbowałam ułożyć sobie życie, wpadając w coraz to nowy związek, który jak się wydawało miał mi dać szczęście, radość, miłość.
Budowałam "coś" na złych fundamentach, którymi to miał być drugi człowiek.

Jeżeli nasze szczęście miałoby zależeć od drugiego człowieka, to jakże nieszczęśliwi ludzie chodziliby
po świecie. Człowiek tak po ludzku jest zawodny, nie dotrzymuje wypowiedzianych słów, rani, zdradza, porzuca, myli wartości a do tego kiedy zamiast Boga uznaje bożki ......
to naprawdę słabe podwaliny aby cokolwiek zbudować i nie ma się co dziwić, że z góry jest to
skazane na porażkę.

Tak było i ze mną, nie tylko po rozwodzie ale i przed rozwodem.
Niby byłam wierzącą osobą, niby chodziłam do kościoła, niby wierzyłam ale jakże słaba
była moja wiara, skoro nie w Bogu a w ludziach szukałam oparcia i odpowiedzi.
Wielka szkoda, że w tamtych czasach nikt nie powiedział mi o skrótacji, o rozmowie z Bogiem tak bardzo bezpośredniej i jedynej formie gdzie "zły" nie ma dostępu.
Zamiast tego grzeszyłam chodząc do wróżek, stawiając tarota i czytając horoskopy.
Wiem wiem, niektórzy powiedzą, że to nic złego, że niewinna zabawa, znam nawet takich,
którzy próbowali mi wmówić, że tarot bardzo współgra z nauką kościoła.
Teraz wiem, że to wierutna bzdura, że "zły" podpowiada nam różne bzdurne odpowiedzi,
po to abyśmy dali się omamić wrażeniu, że jesteśmy tacy fajni i nic złego nie robimy....
a tak naprawdę otwieramy mu tylko furtkę aby mógł działać a to tylko krok od zawładnięcia nami.

Nie chce "złemu" poświęcać czasu bo nie jest go wart ani trochę ale chce Was ostrzec w tym miejscu,
że szatan to nie jest bajeczka dla niegrzecznych dzieci, taki wymysł po to aby nas straszyć, on niestety istnieje
i trzeba to wiedzieć, by móc z nim walczyć.
                     PAMIĘTAJCIE - JEŚLI BÓG Z NAMI KTÓŻ PRZECIW NAM.

Wracając do wątku tego posta, byłam bardzo zagubiona przed wejściem na właściwą drogę.
Jak pomyślę, że nawet mój ślub kościelny był nieprzemyślany w sposób, w jaki powinien być,
że myślałam tylko o tym, jak ma wyglądać wesele, jak ma wyglądać moja sukienka itp to żal mi samej siebie.

Żal mi również wszystkich par młodych, którzy przygotowania do swojego wielkiego dnia w życiu opierają właśnie na takich błahostkach jak pozory żeby wszystko pięknie wyglądało.
Oczywiście "oprawa" tego dnia jest bardzo ważna, gdyż będziecie wspominać to do końca życia ale.....
no właśnie ALE ....PODSTAWĄ DO ZAWARCIA MAŁŻEŃSTWA POWINIEN BYĆ BÓG.
Przez ostatnie kilka lat pomagałam przy organizacji ślubów, więc kiedyś napiszę i o tym całego posta, lecz teraz skupię się na moim małżeństwie.

Ślub kościelny był, chociaż na dzień przed ślubem czułam, że źle robię. Nie przerwałam tego jednak, ponieważ żal mi było ludzi, którzy byli zaproszeni, żal mi było mamy, że tyle przygotowań poczyniła i wydała tyle pieniędzy. Żal mi było wszystkich tylko nie siebie. Ja postanowiłam, że się grzecznie poświęcę w imię ......
no własnie w imię czego?
Nawet teraz nie umiem na to pytanie odpowiedzieć, chociaż dokładnie pamiętam co czułam tego dnia i czego dowiedziałam się o sobie.

To było 25 lat temu a ja zmarnowałam tyle czasu, żeby dowiedzieć się, że tamtego dnia Bóg pobłogosławił
moje małżeństwo, a właściwie pobłogosławił nas 24 września rok wcześniej , to był dzień kiedy się poznaliśmy.
Skąd to wiem ?
takie słowo dostałam podczas robienia skrótacji : "błogosławie Wam od 24 dnia dziewiątego miesiąca" :)

Jeśli ktoś nie wie co to jest skrótacja, a chciałby się dowiedzieć - to pytajcie a ja Wam opowiem.
Najlepiej znaleźć ludzi, którzy Was tego nauczą - to niesamowita rozmowa z Bogiem w cztery oczy,
TYLKO BÓG I WY - coś pięknego :)

Jak zaczynałam pisać tego bloga, to miałam mnóstwo ran w sercu zrobionych przez mojego męża,
część z tych ran sama pogłębiałam wyrzucając sobie jaka to głupia byłam, część z tych ran pogłębiał
on pijąc coraz więcej i nie dając mi spokoju.

Jednak od 2 lat kiedy poznawałam Boga coraz bardziej, wiedziałam że przenigdy nie pozwolił by
na to, abym chodziła nieszczęśliwa.
Wiedziałam, że Bóg nie karze nas i że nie było Jego wolą aby moje małżeństwo legło w gruzach.
Bóg czasem dopuszcza coś złego aby w efekcie końcowym, kiedy pójdziemy za nim
ofiarować nam samo dobro i miłość którą nas darzy.

Tak było i w moim przypadku.

W październiku 2016 roku pojechałam do Medjugorie z pielgrzymką. Była to podróż mojego życia.
Tam pierwszy raz w życiu doznałam tak wielkiej miłości, że aż ciężko ją opisać.

Pisałam już o darze łez. Jadąc do Medjugorie też cały czas płakałam, płakałam do drugiego dnia
pobytu tam, płakałam do momentu aż poszliśmy na Górę Objawień.
Wchodząc na nią uspakajałam się powoli. W połowie góry byłam już zupełnie spokojna.
Słyszałam że ludzie doświadczają tam różnych rzeczy, czują zapachy, zasypiają w Duchu itp
ale myślałam, że ja niczego takiego nie doświadczę bo kimże ja jestem żebym zasłużyła na wyróżnienie.

Weszliśmy na Górę, uklękłam pod figurką, byłam spokojna, już dawno nie płakałam.
Obok mnie kobieta zaznała spoczynku w Duchu św. - szczerze to jej zazdrościłam, ale zawsze tego
 (nie wiedzieć czemu) się bałam. A ja byłam tak po prostu szczęśliwa, że dotarłam do Medjugorie bo przecież rok wcześniej bałam się wyjechać z Krakowa.
Tak po prostu byłam szczęśliwa, że wyszłam na tak wysoką górę, bo przecież jestem chora
i są dni kiedy ledwo chodzę.
I wtedy stało się coś niesamowitego : poczułam jak po moim prawym policzku spływa łza -
jedna łza, a potem po drugim policzku spływa również jedna łza .....
to nie były takie zwyczajne łzy, to były łzy jakby z ciepłej oliwy.
Ciepło tych łez było tak bardzo kojące....
Poczułam wtedy  WSZECHOGARNIAJĄCĄ MIŁOŚĆ, która wypełniła całe moje ciało,
czułam wręcz fizycznie jakby ktoś wyciągnął moje serce, wygłaskał je z każdej strony,
zalepił w nim dziury, zalał ciepłym uzdrawiającym balsamem, jakby MARYJA PRZYTULIŁA MNIE DO SIEBIE - tak tak jestem dzieckiem BOGA :) na samą myśl o tym, czuje jakbym to przeżywała ponownie.
Nigdy takiej MIŁOŚCI nie doznałam, ciągle szukałam i szukałam a znalazłam ją tam, gdzie kompletnie się tego
 nie spodziewałam.
To było tak wyzwalające, tak niewiarygodnie piękne.... zaczęłam się rozglądać wokoło czy aby ludzie widzą
to co mnie spotyka - każdy miał zapewne własne doznania, ponieważ raczej nikt nie patrzył na mnie,
wszyscy byli cudownie pogrążeni w modlitwie.

Życzę każdemu aby mógł doświadczyć takiej właśnie miłości, już nic nigdy nie będzie takie samo.
Moje stare serce zostało w Medjugorie, a ja wróciłam z nowym......
TAK KOCHA BÓG, TAK KOCHA NAS MATKA PRZENAJŚWIĘTSZA :)

Wracając do mojego małżeństwa, to właśnie w Medjugorie zdałam sobie sprawę, czego ode mnie oczekuje Bóg a co chciała mi przekazać Maryja - pokazała mi jak Ona potrafi kochać.
Oczywiście jestem tylko małą kropelką w wielkim oceanie bożej miłości i pewnie nigdy nie będę umiała tak kochać, ale muszę zrobić wszystko aby każdego dnia stawać się doskonalsza w swojej miłości
lecz aby tak mogło się stać zrozumiałam , że najpierw muszę przebaczyć.
Przebaczyć sobie za wszystkie potknięcia, upadki, niedoskonałości....
Przebaczyć tym, którzy mnie wykorzystali, skrzywdzili, zranili......
Przebaczyć mężowi za to co było.

Nadarzyła się taka okazja.
Podczas jednej z katechez w Klasztorze Ośmiu Błogosławieństw, tuż po zawierzeniu swojego serca Maryji siostra prowadząca powiedziała, żeby wybrać sobie osobę, która nas bardzo skrzywdziła a następnie zaadoptować ją na 9 miesięcy. Adopcja polega na codziennej modlitwie za tą osobę.
To dopiero lekcja miłości dla nas, bo przecież łatwo się modlić za osoby, które kochamy, za osoby które nas kochają .....ale za oprawców, wrogów to raczej ciężko a wręcz prawie niemożliwie.

W tym miejscu, powiem Wam że warto spróbować - nie ma nic bardziej wyzwoleńczego dla nas samych jak właśnie modlitwa za nieprzyjaciół. Jeżeli Wam ciężko nawet o tym myśleć - to nie myślcie, tylko to zróbcie. Gwarantuje Wam, że wolność i uzdrowienia serca samo do Was przyjdzie.
Kiedyś pewien ksiądz powiedział :" ..nie szukaj Boga rozumem, tylko sercem..." i to jest prawda,
kiedy tak zrobisz Bóg sam będzie wiedział jak do Ciebie trafić :)

Tak więc po słowach siostry pomyślałam sobie ....
no dobra małżeństwo mi nie wyszło, to może adopcja się uda ....
haha wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo się uda.

Przy okazji powiem, że jak wyjeżdżałam to prosiłam ludzi o ich intencje, że zawiozę do Mateczki.
Moja synowa poprosiła o uwolnienie mojego męża z nałogu alkoholizmu, ja też się o to modliłam
 i moje dzieci od dawna o to proszą w modlitwie.

Tak więc zaadoptowałam mojego męża i tak modlę się każdego dnia za niego.
Na owoce modlitw oraz intencji nie trzeba było długo czekać.
Po miesiącu od powrotu z Medjugorie stał się cud, na moich oczach stał się cud.
Ale pozwólcie, że napiszę o tym kolejnego posta - będzie to świadectwo Piotra.

Dzisiaj zobaczcie jak niesamowicie piękna jest nasza Matka i posłuchajcie jak Matka Boża
działa w życiu innych ludzi - w Waszym też zapewne chce działać,
tylko zaproście ją do swoich serc i domów a okaże Wam swoją miłość.
Ona nie wchodzi w niczyje życie nieproszona. Dajcie Bogu się złapać i poprowadzić.

Jak w słowach piosenki autorstwa mojej córki Ani, mimo że jest to piosenka o miłości kobiety do mężczyzny, to świetnie tutaj pasuje : "... Kocham Cię kochanie! znów biegnę do Ciebie w zwolnionym tempie czekam aż mnie złapiesz. Nie bój się ja za nas walczę, jeśli tylko zechcesz dodaj trochę siebie a wygramy na starcie...." 
Dzisiaj ŚWIADECTWO PATRYKA, Kanadyjczyka który tak zakochał się w Matce Bożej, że zapragnął zamieszkać blisko niej :) niestety z przyczyn technicznych musicie sobie skopiować poniższy link.



A na koniec jeszcze coś o MIŁOŚCI, która jest w życiu najważniejsza - tylko pamiętajcie aby fundamentem w tej miłości był Bóg .... tylko taka jest w stanie przetrwać wszystko :)

List do Koryntian

13 1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, 
a miłości bym nie miał, 
stałbym się jak miedź brzęcząca 
albo cymbał brzmiący. 
2 Gdybym też miał dar prorokowania 
i znał wszystkie tajemnice, 
i posiadał wszelką wiedzę, 
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. 
a miłości bym nie miał, 
byłbym niczym. 
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, 
a ciało wystawił na spalenie, 
lecz miłości bym nie miał, 
nic bym nie zyskał. 
4 Miłość cierpliwa jest, 
łaskawa jest. 
Miłość nie zazdrości, 
nie szuka poklasku, 
nie unosi się pychą; 
5 nie dopuszcza się bezwstydu, 
nie szuka swego, 
nie unosi się gniewem, 
nie pamięta złego; 
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości, 
lecz współweseli się z prawdą. 
7 Wszystko znosi, 
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję, 
wszystko przetrzyma. 
8 Miłość nigdy nie ustaje, 
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, 
albo jak dar języków, który zniknie, 
lub jak wiedza, której zabraknie. 
9 Po części bowiem tylko poznajemy, 
po części prorokujemy. 
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, 
zniknie to, co jest tylko częściowe. 
11 Gdy byłem dzieckiem, 
mówiłem jak dziecko, 
czułem jak dziecko, 
myślałem jak dziecko. 
Kiedy zaś stałem się mężem, 
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; 
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: 
Teraz poznaję po części, 
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. 
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: 
z nich zaś największa jest miłość.

  
Pozostańcie w miłości - błogosławionego tygodnia Wam życzę :)

2 komentarze:

  1. Dziękuję za inspirację - Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo prosze 😊 cieszę się jesli w jakikolwiek sposób mogę pomóc. Wielu Błogosławieństw dla Ciebie ❤

      Usuń

Wypłyń na głębie