wtorek, 10 maja 2016

Moje Tu i Teraz





Wreszcie się dzisiaj wyspałam. Wiele dobra dzieje się w moim życiu, oj! wiele.
Gdyby ktoś chciał mnie poznać,gdyby ktoś chciał przyglądnąć się mojemu życiu jak ono ewoluuje, gdyby ktoś - ludzie chcieli coś z niego wziąć dla siebie, powstało by dobro następne, następne i następne.
I gdyby ktoś tym dobrem chciał dzielić się dalej to ono - TO DOBRO rozmnażałoby się w nieskończoność.
Pamiętajcie że co siejecie, to zbieracie. Niemożliwym jest przecież siać żyto a zbierać owies.
Siejąc dobro, jeszcze najlepiej to oparte na naszym Jedynym Zbawicielu Jezusie Chrystusie dostajecie dokładnie takie dobro- jest w nim mnóstwo miłości, która nosi znamiona nadludzkiej, nieobliczalnie wielka to miłość jest, wielka do takich rozmiarów, że nie sposób ją opisać. Dlatego w takim momencie pojawia się samotność, o której wczoraj pisałam, gdyż ciężko znaleźć słowa aby się z wszystkimi wokół ta miłością podzielić tak dosłownie jaka ona jest. Zapewne jeszcze wiele takich słów znajdę i będę je próbowała przekazać, jednak w tej miłości zawsze pozostaną samotne momenty, którę TU i TERAZ ciężkie będą do wytłumaczenia.

Jestem wdzięczna Panu Bogu, że tak długo i cierpliwie na mnie czekał aż wreszcie wejdę na jedyną słuszną w życiu drogę- DROGĘ KTÓRĄ ON DLA MNIE PRZYGOTOWAŁ.
Gdybym tylko potrafiła już teraz znaleźć te słowa i przekazać Wam bezmiar tej drogi miłości, którą Pan dla mnie przygotował, to jestem pewna że każdy chciałby znaleźć się na tej drodze niemal natychmiast.
Ponieważ Bóg kocha bezwarunkowo i pomimo wszystko – uwielbiam Cię Boże, że pozwoliłeś mi tej miłości małymi łykami zakosztować.
Po roku bycia na jedynej słusznej drodze jaką dla mnie przygotowałeś Twoja miłość wylewa się wręcz ze mnie, chcę się nią dzielić, pragnę aby ludzie których spotykam na mojej drodze również ja poczuli, do tego stopnia żeby szli za Tobą.
Wiem już co znaczy „UMRZEĆ DLA JEZUSA”.
Ludzie w swej codziennej egzystencji na słowo „śmierć” czują przerażenie, ja też taka byłam.
Bałam się śmierci, w każdej postaci. Przywiązana do swojej ludzkiej skorupy bałam się umrzeć tu i teraz, lecz gdyby się tylko zagłębić w siebie, spojrzeć na siebie oczami obserwatora to czy miałam odwagę do życia ?
Śmierć nas przeraża ponieważ jawi się nam jako koniec, nic dalej nie ma, the end,
Życie cudem jest więc każdy chce żyć – tylko jakim cudem ?
Co życie znaczy dla Ciebie – życie TU i TERAZ, wolisz BYĆ czy MIEĆ.
A co będzie jeżeli stracisz wszystko co posiadasz ?  MIEĆ przestanie istnieć, wejdziesz w na jakiś poziom śmierci. Czujesz strach przed stratą? Masz coś co Ci pozostanie, żeby BYĆ? BYĆ TU I TERAZ.
Życzyłabym każdemu z Was, żebyś mieli jeszcze to COŚ, żebyście mogli BYĆ.
BYĆ najlepiej TU i TERAZ.

Moje wylewanie się miłości z każdej cząstki mojej ziemskiej skorupy, zaistniało dlatego że chcę być. Chcę być TU i TERAZ, chcę mówić o Bogu jako jedynym Panu, który tak bardzo mnie kocha, że właśnie dlatego tą miłość mogę przekazywać dalej.
Dla kogoś kto mnie nie zna, dla kogoś kto obserwuje i ocenia mogę momentami wyglądać na szaloną J ….. I BARDZO DOBRZE , BO BYĆ TU I TERAZ JEST SZALEŃSTWEM Z DUCHEM PEŁNYM SPOKOJU !!!
Celebrujcie dni kiedy czujecie swój byt, ten pochodzący z nieba i dzielcie się nim z każdą napotkaną na swojej drodze duszyczką. Pamiętajcie też, że co siejecie to zbieracie. I dbajcie o każdą osobę, o każdego człowieka spotkanego na swojej drodze – ZA KAŻDEGO CZŁOWIEKA JESTEŚCIE ODPOWIEDZIALNI, NIKOGO NIE WOLNO NAM KRZYWDZIĆ.

Dziękuję Co Panie za wszystkie WSPANIAŁE DUSZYCZKI, które postawiłeś na mojej drodze !!!!

Dobrego dnia dla wszystkich od Krakowa do Bałtyku i o niebo dalej ;)
Odwagi do życia Wam życzę! jest taki jeden wiersz, który mówi o tym lecz tym podzięlę się w nastym poście....

Samotność-permanenty adwent

Dzisiaj na dobranoc, najpiękniejszy wiersz jaki znam. Odnajdujecie w nim siebie?
Odnajdujecie swoją samotność ? A może jednak obok Was leży ktoś kogo kochacie nad życie i czujecie tylko radość?

Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził

Stanisław Barańczak


Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.

I półprzytomny wstyd, że ona tak się trudzi,
to, co tłumione czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:

ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi

negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?

Na wyciągnięcie ręki - ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim "Śpij, pomiń
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi".

I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: "Zapomnij.
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził,
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi."

 

Ciekawe,że akurat teraz kiedy miałam napisać o miłości, która "wylewa się" ze mnie, którą chciałabym obdzielić wszystkich wokół, aby i oni poczuli szczęście to ja w zamian za to piszę o samotności.  


Tak tak nawet w miłości tej największej,najszczerszej,oddanej do granic pojawia się nasza wewnetrzna samotność,której nikomu nie jesteśmy w stanie przekazać.

Chciałabym już teraz napisać więcej lecz zanim to zrobię, poszukajcie własnych refleksji,spróbujcie odnaleźć w tym siebie .....


 

Wypłyń na głębie