czwartek, 9 lutego 2017

Walentynki tuż, tuż - tak to On ....


Witajcie kochani :)


Obiecałam ostatnio świadectwo Piotra i oczywiście pojawi się ono tutaj w przeciągu kilku dni.
Lecz póki co mam dla Was wyzwanie ;)





Już niedługo Walentynki, święto które wywołuje kontrowersję u wielu ludzi.
Jesteśmy Polakami a święto rzekomo przywędrowało do nas z daleka.
Generalnie święto nie kojarzy się ze świętem chrześcijańskim, czy w ogóle z Kościołem - ale czy na pewno ?

Wszystkich, którzy chcą się dowiedzieć coś na temat tego świętego, a raczej na temat tych świętych ponieważ było ich trzech odsyłam choćby do strony poniżej
http://egzorcyzmy.katolik.pl/sw-walenty-patron-opetanych/

A ja już wyjaśniam jakie to wyzwanie :)
Razem z moją Przyjaciółką Zuzą rozmawiając o miłości Boga do nas wpadłyśmy na pomysł
aby zrobić na tym blogu coś zupełnie innego.

Będzie to seria o tym  " jak Bóg staje na naszej drodze i miesza nasze losy" ;)
To ma być seria o Was, pisana przez Was i dla Was :)
MIŁOŚĆ BOGA, JEZUSA, MATKI BOŻEJ może stać się inspiracją dla wielu ludzi.

Możecie też pisać o Waszej miłości do nich - ODWAGI !!! 

Tak więc już dzisiaj zapraszam do wysyłania Waszych historii do mnie na maila , a ja je opublikuje tutaj - jedna historia, jeden post. 
Co myślicie ? jeśli ktoś jest na TAK to ZAPRASZAMY :)

Pierwszą historię napisaną przez Zuzę umieszczę tuż przed Walentynkami - już dzisiaj zapraszam Was do czytania :)  





BŁOGOSŁAWIONEGO DNIA DLA WAS  :) 

niedziela, 22 stycznia 2017

Medjugorie, duchowa adopcja - jednym słowem MIŁOŚĆ

Dzisiaj będzie o Medjugorie, duchowej adopcji i wszystkim co miłością się zwie :)



Wiecie już z moje bloga, że jestem kobietą z przeszłością, od 11 lat po rozwodzie cywilnym.
Od 2 lat od kiedy jestem na nowej drodze życia - jedynej słusznej, na drodze z Bogiem rozeznawałam
co powinnam zrobić z moim małżeństwem kościelnym.
Coś w duszy mi mówiło, że powinnam wystąpić o unieważnienie małżeństwa,
bo tylko w ten sposób poczuje się wreszcie wolną osobą.
Dla mnie wolność była rozumiana jako niezależność, niezależność jako szczęście.

Tylko że przez całe te 11 lat od rozwodu właściwie byłam niezależna i wolna a jednak szczęście,
które wydawało mi się, że czuje szczęściem wcale nie było, w przeciwnym razie nie szukałabym miłości.
Wielokrotnie przez ten czas próbowałam ułożyć sobie życie, wpadając w coraz to nowy związek, który jak się wydawało miał mi dać szczęście, radość, miłość.
Budowałam "coś" na złych fundamentach, którymi to miał być drugi człowiek.

Jeżeli nasze szczęście miałoby zależeć od drugiego człowieka, to jakże nieszczęśliwi ludzie chodziliby
po świecie. Człowiek tak po ludzku jest zawodny, nie dotrzymuje wypowiedzianych słów, rani, zdradza, porzuca, myli wartości a do tego kiedy zamiast Boga uznaje bożki ......
to naprawdę słabe podwaliny aby cokolwiek zbudować i nie ma się co dziwić, że z góry jest to
skazane na porażkę.

Tak było i ze mną, nie tylko po rozwodzie ale i przed rozwodem.
Niby byłam wierzącą osobą, niby chodziłam do kościoła, niby wierzyłam ale jakże słaba
była moja wiara, skoro nie w Bogu a w ludziach szukałam oparcia i odpowiedzi.
Wielka szkoda, że w tamtych czasach nikt nie powiedział mi o skrótacji, o rozmowie z Bogiem tak bardzo bezpośredniej i jedynej formie gdzie "zły" nie ma dostępu.
Zamiast tego grzeszyłam chodząc do wróżek, stawiając tarota i czytając horoskopy.
Wiem wiem, niektórzy powiedzą, że to nic złego, że niewinna zabawa, znam nawet takich,
którzy próbowali mi wmówić, że tarot bardzo współgra z nauką kościoła.
Teraz wiem, że to wierutna bzdura, że "zły" podpowiada nam różne bzdurne odpowiedzi,
po to abyśmy dali się omamić wrażeniu, że jesteśmy tacy fajni i nic złego nie robimy....
a tak naprawdę otwieramy mu tylko furtkę aby mógł działać a to tylko krok od zawładnięcia nami.

Nie chce "złemu" poświęcać czasu bo nie jest go wart ani trochę ale chce Was ostrzec w tym miejscu,
że szatan to nie jest bajeczka dla niegrzecznych dzieci, taki wymysł po to aby nas straszyć, on niestety istnieje
i trzeba to wiedzieć, by móc z nim walczyć.
                     PAMIĘTAJCIE - JEŚLI BÓG Z NAMI KTÓŻ PRZECIW NAM.

Wracając do wątku tego posta, byłam bardzo zagubiona przed wejściem na właściwą drogę.
Jak pomyślę, że nawet mój ślub kościelny był nieprzemyślany w sposób, w jaki powinien być,
że myślałam tylko o tym, jak ma wyglądać wesele, jak ma wyglądać moja sukienka itp to żal mi samej siebie.

Żal mi również wszystkich par młodych, którzy przygotowania do swojego wielkiego dnia w życiu opierają właśnie na takich błahostkach jak pozory żeby wszystko pięknie wyglądało.
Oczywiście "oprawa" tego dnia jest bardzo ważna, gdyż będziecie wspominać to do końca życia ale.....
no właśnie ALE ....PODSTAWĄ DO ZAWARCIA MAŁŻEŃSTWA POWINIEN BYĆ BÓG.
Przez ostatnie kilka lat pomagałam przy organizacji ślubów, więc kiedyś napiszę i o tym całego posta, lecz teraz skupię się na moim małżeństwie.

Ślub kościelny był, chociaż na dzień przed ślubem czułam, że źle robię. Nie przerwałam tego jednak, ponieważ żal mi było ludzi, którzy byli zaproszeni, żal mi było mamy, że tyle przygotowań poczyniła i wydała tyle pieniędzy. Żal mi było wszystkich tylko nie siebie. Ja postanowiłam, że się grzecznie poświęcę w imię ......
no własnie w imię czego?
Nawet teraz nie umiem na to pytanie odpowiedzieć, chociaż dokładnie pamiętam co czułam tego dnia i czego dowiedziałam się o sobie.

To było 25 lat temu a ja zmarnowałam tyle czasu, żeby dowiedzieć się, że tamtego dnia Bóg pobłogosławił
moje małżeństwo, a właściwie pobłogosławił nas 24 września rok wcześniej , to był dzień kiedy się poznaliśmy.
Skąd to wiem ?
takie słowo dostałam podczas robienia skrótacji : "błogosławie Wam od 24 dnia dziewiątego miesiąca" :)

Jeśli ktoś nie wie co to jest skrótacja, a chciałby się dowiedzieć - to pytajcie a ja Wam opowiem.
Najlepiej znaleźć ludzi, którzy Was tego nauczą - to niesamowita rozmowa z Bogiem w cztery oczy,
TYLKO BÓG I WY - coś pięknego :)

Jak zaczynałam pisać tego bloga, to miałam mnóstwo ran w sercu zrobionych przez mojego męża,
część z tych ran sama pogłębiałam wyrzucając sobie jaka to głupia byłam, część z tych ran pogłębiał
on pijąc coraz więcej i nie dając mi spokoju.

Jednak od 2 lat kiedy poznawałam Boga coraz bardziej, wiedziałam że przenigdy nie pozwolił by
na to, abym chodziła nieszczęśliwa.
Wiedziałam, że Bóg nie karze nas i że nie było Jego wolą aby moje małżeństwo legło w gruzach.
Bóg czasem dopuszcza coś złego aby w efekcie końcowym, kiedy pójdziemy za nim
ofiarować nam samo dobro i miłość którą nas darzy.

Tak było i w moim przypadku.

W październiku 2016 roku pojechałam do Medjugorie z pielgrzymką. Była to podróż mojego życia.
Tam pierwszy raz w życiu doznałam tak wielkiej miłości, że aż ciężko ją opisać.

Pisałam już o darze łez. Jadąc do Medjugorie też cały czas płakałam, płakałam do drugiego dnia
pobytu tam, płakałam do momentu aż poszliśmy na Górę Objawień.
Wchodząc na nią uspakajałam się powoli. W połowie góry byłam już zupełnie spokojna.
Słyszałam że ludzie doświadczają tam różnych rzeczy, czują zapachy, zasypiają w Duchu itp
ale myślałam, że ja niczego takiego nie doświadczę bo kimże ja jestem żebym zasłużyła na wyróżnienie.

Weszliśmy na Górę, uklękłam pod figurką, byłam spokojna, już dawno nie płakałam.
Obok mnie kobieta zaznała spoczynku w Duchu św. - szczerze to jej zazdrościłam, ale zawsze tego
 (nie wiedzieć czemu) się bałam. A ja byłam tak po prostu szczęśliwa, że dotarłam do Medjugorie bo przecież rok wcześniej bałam się wyjechać z Krakowa.
Tak po prostu byłam szczęśliwa, że wyszłam na tak wysoką górę, bo przecież jestem chora
i są dni kiedy ledwo chodzę.
I wtedy stało się coś niesamowitego : poczułam jak po moim prawym policzku spływa łza -
jedna łza, a potem po drugim policzku spływa również jedna łza .....
to nie były takie zwyczajne łzy, to były łzy jakby z ciepłej oliwy.
Ciepło tych łez było tak bardzo kojące....
Poczułam wtedy  WSZECHOGARNIAJĄCĄ MIŁOŚĆ, która wypełniła całe moje ciało,
czułam wręcz fizycznie jakby ktoś wyciągnął moje serce, wygłaskał je z każdej strony,
zalepił w nim dziury, zalał ciepłym uzdrawiającym balsamem, jakby MARYJA PRZYTULIŁA MNIE DO SIEBIE - tak tak jestem dzieckiem BOGA :) na samą myśl o tym, czuje jakbym to przeżywała ponownie.
Nigdy takiej MIŁOŚCI nie doznałam, ciągle szukałam i szukałam a znalazłam ją tam, gdzie kompletnie się tego
 nie spodziewałam.
To było tak wyzwalające, tak niewiarygodnie piękne.... zaczęłam się rozglądać wokoło czy aby ludzie widzą
to co mnie spotyka - każdy miał zapewne własne doznania, ponieważ raczej nikt nie patrzył na mnie,
wszyscy byli cudownie pogrążeni w modlitwie.

Życzę każdemu aby mógł doświadczyć takiej właśnie miłości, już nic nigdy nie będzie takie samo.
Moje stare serce zostało w Medjugorie, a ja wróciłam z nowym......
TAK KOCHA BÓG, TAK KOCHA NAS MATKA PRZENAJŚWIĘTSZA :)

Wracając do mojego małżeństwa, to właśnie w Medjugorie zdałam sobie sprawę, czego ode mnie oczekuje Bóg a co chciała mi przekazać Maryja - pokazała mi jak Ona potrafi kochać.
Oczywiście jestem tylko małą kropelką w wielkim oceanie bożej miłości i pewnie nigdy nie będę umiała tak kochać, ale muszę zrobić wszystko aby każdego dnia stawać się doskonalsza w swojej miłości
lecz aby tak mogło się stać zrozumiałam , że najpierw muszę przebaczyć.
Przebaczyć sobie za wszystkie potknięcia, upadki, niedoskonałości....
Przebaczyć tym, którzy mnie wykorzystali, skrzywdzili, zranili......
Przebaczyć mężowi za to co było.

Nadarzyła się taka okazja.
Podczas jednej z katechez w Klasztorze Ośmiu Błogosławieństw, tuż po zawierzeniu swojego serca Maryji siostra prowadząca powiedziała, żeby wybrać sobie osobę, która nas bardzo skrzywdziła a następnie zaadoptować ją na 9 miesięcy. Adopcja polega na codziennej modlitwie za tą osobę.
To dopiero lekcja miłości dla nas, bo przecież łatwo się modlić za osoby, które kochamy, za osoby które nas kochają .....ale za oprawców, wrogów to raczej ciężko a wręcz prawie niemożliwie.

W tym miejscu, powiem Wam że warto spróbować - nie ma nic bardziej wyzwoleńczego dla nas samych jak właśnie modlitwa za nieprzyjaciół. Jeżeli Wam ciężko nawet o tym myśleć - to nie myślcie, tylko to zróbcie. Gwarantuje Wam, że wolność i uzdrowienia serca samo do Was przyjdzie.
Kiedyś pewien ksiądz powiedział :" ..nie szukaj Boga rozumem, tylko sercem..." i to jest prawda,
kiedy tak zrobisz Bóg sam będzie wiedział jak do Ciebie trafić :)

Tak więc po słowach siostry pomyślałam sobie ....
no dobra małżeństwo mi nie wyszło, to może adopcja się uda ....
haha wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo się uda.

Przy okazji powiem, że jak wyjeżdżałam to prosiłam ludzi o ich intencje, że zawiozę do Mateczki.
Moja synowa poprosiła o uwolnienie mojego męża z nałogu alkoholizmu, ja też się o to modliłam
 i moje dzieci od dawna o to proszą w modlitwie.

Tak więc zaadoptowałam mojego męża i tak modlę się każdego dnia za niego.
Na owoce modlitw oraz intencji nie trzeba było długo czekać.
Po miesiącu od powrotu z Medjugorie stał się cud, na moich oczach stał się cud.
Ale pozwólcie, że napiszę o tym kolejnego posta - będzie to świadectwo Piotra.

Dzisiaj zobaczcie jak niesamowicie piękna jest nasza Matka i posłuchajcie jak Matka Boża
działa w życiu innych ludzi - w Waszym też zapewne chce działać,
tylko zaproście ją do swoich serc i domów a okaże Wam swoją miłość.
Ona nie wchodzi w niczyje życie nieproszona. Dajcie Bogu się złapać i poprowadzić.

Jak w słowach piosenki autorstwa mojej córki Ani, mimo że jest to piosenka o miłości kobiety do mężczyzny, to świetnie tutaj pasuje : "... Kocham Cię kochanie! znów biegnę do Ciebie w zwolnionym tempie czekam aż mnie złapiesz. Nie bój się ja za nas walczę, jeśli tylko zechcesz dodaj trochę siebie a wygramy na starcie...." 
Dzisiaj ŚWIADECTWO PATRYKA, Kanadyjczyka który tak zakochał się w Matce Bożej, że zapragnął zamieszkać blisko niej :) niestety z przyczyn technicznych musicie sobie skopiować poniższy link.



A na koniec jeszcze coś o MIŁOŚCI, która jest w życiu najważniejsza - tylko pamiętajcie aby fundamentem w tej miłości był Bóg .... tylko taka jest w stanie przetrwać wszystko :)

List do Koryntian

13 1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, 
a miłości bym nie miał, 
stałbym się jak miedź brzęcząca 
albo cymbał brzmiący. 
2 Gdybym też miał dar prorokowania 
i znał wszystkie tajemnice, 
i posiadał wszelką wiedzę, 
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. 
a miłości bym nie miał, 
byłbym niczym. 
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, 
a ciało wystawił na spalenie, 
lecz miłości bym nie miał, 
nic bym nie zyskał. 
4 Miłość cierpliwa jest, 
łaskawa jest. 
Miłość nie zazdrości, 
nie szuka poklasku, 
nie unosi się pychą; 
5 nie dopuszcza się bezwstydu, 
nie szuka swego, 
nie unosi się gniewem, 
nie pamięta złego; 
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości, 
lecz współweseli się z prawdą. 
7 Wszystko znosi, 
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję, 
wszystko przetrzyma. 
8 Miłość nigdy nie ustaje, 
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, 
albo jak dar języków, który zniknie, 
lub jak wiedza, której zabraknie. 
9 Po części bowiem tylko poznajemy, 
po części prorokujemy. 
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, 
zniknie to, co jest tylko częściowe. 
11 Gdy byłem dzieckiem, 
mówiłem jak dziecko, 
czułem jak dziecko, 
myślałem jak dziecko. 
Kiedy zaś stałem się mężem, 
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; 
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: 
Teraz poznaję po części, 
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. 
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: 
z nich zaś największa jest miłość.

  
Pozostańcie w miłości - błogosławionego tygodnia Wam życzę :)

piątek, 6 stycznia 2017

A wszystko to, bo Ciebie kocham

Pokój z Wami kochani, którzy to czytacie :)

Jak to zwykle w moim blogu bywa, miałam napisać dzisiejszego posta o tym co wydarzyło się
u mnie i ludzi dla mnie bliskich w ostatnim czasie.
Jednak od dłuższego czasu jestem pewna, że nie ja jestem autorem tego bloga oraz tego,
że nie mam wpływu kiedy jaka opowieść się ukaże :)

Jak się człowiek odda Bogu całkowicie, to nawet na bloga nie ma wpływu hahaha

W tym żarcie jest sporo prawdy, ponieważ jak ostatnio czytałam "swoje" zapiski,
to śmiem twierdzić, że jestem tylko narzędziem w rękach Boga i to On decyduje
co i kiedy ma się tutaj znaleźć.
A że łaska Pana jest WIELKA to tematy się nie kończą,
a że łaska Pana jest WIELKA to każdego dnia jestem świadkiem wielu cudów -
DZIĘKI CI PANIE 

Wczoraj zdałam sobie sprawę, że Bóg przez lata przyprowadzał mnie do siebie
poprzez moje dzieci.
W momentach kiedy zapominałam o Bogu, On miał dla mnie taki o to plan :
- córka Ania dostanie dar pięknego głosu, będzie śpiewała przez    całe swoje życie, potem pójdzie do katolickiej szkoły Pallotynów,  wykorzysta swój głos w chórze kościelnym,
- syn Damian będzie uczestniczył w Oazie, śpiewał w chórze,    później podczas przygotowań do Bierzmowania pozna dziewczynę Aleksandrę, która jak się później okaże zostanie będzie Jego przyszłą żoną, następnie razem z nią pójdą na katechezy i wstąpią na drogę Neokatechumenalną.

Boże kochany jak zwykle szokujesz nadmiarem wydarzeń :)

To tylko skrót wydarzeń, które działy się na przełomie 11 ostatnich lat, kiedy to zostałam
"świeżo upieczoną rozwódką" - jak mi się wydawało szczęśliwą ponad miarę, bo wreszcie uwolniłam się spod ucisku męża, z którym tylko same problemy były a ja ciągle przy nim płakałam.

Już wiecie, że mój mąż pił przez lata, że wszystko było na mojej głowie i takie tam sytuacje
niemożliwe do naprawienia. Szukałam miłości, której nie mogłam nigdzie znaleźć.
Próbowałam sobie ułożyć życie w coraz to nowych związkach.
Może nie było ich tak wiele, ale były i wszystkie kończyły się tak samo. Początek tych związków również miał wspólny mianownik a było nim POSZUKIWANIE MIŁOŚCI .

Był to też czas kiedy całkowicie zapomniałam o Bogu, ale On BÓG o mnie pamiętał :)
I właśnie tak sobie pomalutku, spokojnie, każdego dnia prowadził moje dzieci abym i ja podążała za nimi (jako dobra matka ma się rozumieć).
Tym sposobem czyli PLANEM BOSKIM uczestniczyłam w życiu swoich dzieci, czyli życiu Kościoła ponieważ musiałam być na każdej mszy, na której oni śpiewali, na każdym przedstawieniu typu Jasełka, na Bierzmowaniu itd
Nikt mnie do tego nie zmuszał, ale BÓG ZNA NAS PO IMIENIU i wie, że do mnie najlepiej trafić poprzez dzieci, które zawsze kochałam i kocham nad życie, wie że byłam i jestem z nich dumna, uwielbiałam i uwielbiam być świadkiem jak się rozwijają i że nie mogłabym przepuścić żadnej okazji związanej z nimi właśnie :)

Ot i właśnie tak sobie to Pan Bóg wymyślił, że dał mi NAJPIĘKNIEJSZY DAR W ŻYCIU CZYLI MOJE DZIECI :) 
I  uczynił ze mnie matkę, o której niektórzy mówią, że jest nadgorliwa, nadopiekuńcza itp
No tak, czas prawdzie spojrzeć w oczy - TAK, TAK, TAKA TA MATKA WŁASNIE JEST ;)
Ale z biegiem czasu widzę, że choć potykałam się po drodze i popełniałam błędy matczynej nadgorliwości,
to w podsumowaniu nie wyszło chyba najgorzej haha .........
ale to już muszą moje dzieci ocenić ;)

No dobrze tyle wstępem do Boskiego Planu :)

Trzy lata temu, kiedy byłam jak mi się wydawało w najlepszym ze związków od kilku lat,
nagle zaczęłam czuć, że i tak czegoś mi brakuje.
Wewnętrznie "coś" mi mówiło, że źle postępuje i że nie tędy droga - ale jak przerwać "coś", co wydaje się być darem od losu po tylu latach zaczynania wciąż od początku ?
No właśnie "coś" - nie miłość, nie dobro, nie szczęście, nie małżeństwo, tylko "coś".
COŚ to określenie czegoś bliżej niezidentyfikowanego, bezimiennego.
Tak więc "COŚ" nie może być dobre jak mi się wówczas wydawało.

Jeszcze jedna WAŻNA sprawa - doszłam do wniosku, że całe moje życie to było szukanie
CZEGOŚ ZAMIAST. Tak dzieje się wtedy jeżeli szukacie tego "czegoś" ale nie wiecie czego, że więc łapiecie się wszystkiego co się przytrafia po drodze "zamiast" tego, czego naprawdę Wam brakuje. Mam nadzieję, że nie jest zbyt skomplikowane.

No dobrze  TYLKO CO BYŁO TYM CZYMŚ czego mi brakowało?
I ZAMIAST CZEGO tego szukałam?

Wtedy nagle przypomniałam sobie o Bogu - bo jak by inaczej skoro jak trwoga, to do Boga.
Uzmysłowiłam sobie, że każda Msza św. na której byłam w tamtym czasie
(ciężko było wtedy mówić o pełnym uczestnictwie), czyli każda msza na której bywałam z powodu oczywiście "występów gościnnych" moich dzieci ( nie Boga) jest przeze mnie przepłakana.

No ludzie jak to? Beata weź się zastanów i uzmysłów sobie wreszcie, że na każdej Mszy
ryczysz jak bóbr, że to trwa przez tyle lat.
Noooo Beata nawet jak już masz świadomość tego płaczu i ze wszystkich sił starasz się go powstrzymać to i tak łzy same leją Ci się po policzkach.

Kobieto czy Ty jesteś nienormalna ? czy tylko taka ślepa , żeby tego nie zauważyć?
Ja Cię sunę, faktycznie jestem jakaś dziwna:)

Dopiero Ola wówczas dziewczyna mojego syna powiedziała do mnie :
" to cudowne Pani Beato, to wielki DAR ŁASKI te łzy, ludzie mają rożne dary a Pani
widocznie taki dostała" .........  Ola, że co ja dostałam ? jaki dar kobieto, o czym Ty mówisz? haha

Jak sobie przypomnę tamte chwile, to śmieje się jak dziecko ale OLA TO DOBRY DUCH NASZEJ RODZINY I MOJA DUCHOWA PRZYJACIÓŁKA, nawet teraz ( a może szczególnie teraz) kiedy od 2 lat jest moją synową ;)  DZIĘKUJĘ CI OLEŃKO ŻE JESTEŚ !!!

Faktycznie jestem jakaś inna ;)
No ok ok ale co teraz mam zrobić ? tamte słowa wprowadziły w mojej głowie zamęt, no bo jak to ?
Ja grzesznica, ja poraniona kobieta ciągle chodząca po krawędzi żyletki dostałam jakiś DAR ?

I dlaczego akurat taki ? Skoro Bóg chciał mi coś dać, to przecież wiedział, że ryczę przez całe swoje życie,
a On daje mi dalszy płacz........ A nie mogłam dostać DARU MIŁOŚCI ?
   
Skoro już dostałam ten dar, to coś trzeba było z nim zrobić ..... tylko co ?
.....ryczeć, ryczeć,ryczeć, Eucharystia - płacz, Modlitwa - płacz, świadectwa ludzi - płacz,
Uwielbienie - płacz ....... O Matuchno kochana przecież ja mam jakiś monopol łez :)

Wracając do wątku powrotu do Boga, usłyszałam o Seminarium Wiary w Kościele Matki Bożej
Pocieszenia na ul.Bulwarowej w Nowej Hucie.

Postanowiłam, że może poznam choć odrobinę Tego, który chce mnie wykończyć
tym Darem łez.
Całe Seminarium jest niesamowite - POLECAM wszystkim, a jest organizowane co roku więc można
iść w każdym momencie.
Dzisiaj nie będę opowiadać o całym Seminarium - nie zabiorę Wam tej radości odkrywania
Boga indywidualnie i oczywiście siebie samych ;)

Opowiem o zakończeniu, a wyglądało tak ......

Koniec Seminarium -  modlitwy wstawiennicze.
Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli takich modlitw, polegają na tym, że siadasz lub stoisz a nad Tobą modlą się inni ludzie (przeważnie kilka osób).
To są szczególne osoby, które swoją szczególność zdobyli przez lata rozwoju duchowego,
którego fundamentem jest Trójca Przenajświętsza (tak w skrócie moimi słowami ).

Jak przyszedł moment abym podeszła do takiej modlitwy, to uciekłam z Kościoła.
Ciężko mówić czego się bałam, bo nic złego się nie działo lecz myślę sobie tak z biegiem lat,
że może wyczuwałam, że moje życie może się zmienić i to był strach przed nowym, nieznanym.
Dodatkowo w tamtym czasie, jak już pisałam powyżej byłam w związku, który jak mi się wydawało
nie powinien mieć miejsca ale z drugiej strony był (na tamten moment mojego myślenia)
najlepszym co mogło mi się przytrafić.
Tak więc uciekłam, stanęłam przed Kościołem a wtedy pojawiła się dziewczyna i bez zbędnych
pytań powiedziała : " tam stoi trzech facetów, to Rycerze św. Michała Archanioła - są od rzeczy niemożliwych
i na pewno ci pomogą"...... ŻEEEE COOO ? RYCERZE W XXIw.?
Oczywiście popatrzyłam na nią jak na kosmitkę, pomimo że już wtedy wiele zdązyłam widzieć. Byłam wtedy chyba ostatnią osobą, która podeszła aby się nad nią pomodlić, ponieważ
zupełnie w to nie wierzyłam, ale to nic a nic.
No cóż, skoro się powiedziało A to trzeba powiedzieć B, przecież nic mi nie zrobią,
jak nie będę chciała to i tak na siłę życia mi nie zmienią - zresztą i tak nic nie da się zrobić ....

Pomimo braku wiary oraz wstydu,że muszę o swoich problemach opowiadać facetom, do których nie miałam zupełnie zaufania podeszłam.
Opowiedziałam im w skrócie, i powiedziałam też, że nie wiem o co się mają modlić,
bo nie widzę żadnego rozwiązania a Oni próbowali mi powiedzieć , że moje
życie nie jest na dobrej drodze lecz skoro tu przyszłam to jestem w dobrym miejscu. Powiedziałam tylko : "dobra róbcie co chcecie, skoro nie umiem sformułować prośby
...... no może pomódlcie się o wyprostowanie mojej drogi".

PRZYPOMINAM, ŻE NIE MIAŁAM WTEDY WIARY ZA GROSZ.
Po tej modlitwie już nic nie było takie samo, oczywiście nie stało się to od razu ale po 10 miesiącach byłam już na dobrej drodze- drodze nawrócenia, biegnąc do spowiedzi i przyjmując komunię, której tak bardzo pragnęłam. Po roku zdałam sobie sprawę, że dniem nawrócenia jaki wybrał dla mnie Pan był 8 grudnia. Kiedyś nie miałam świadomości jakie to Święto, do czasu jak do mnie to dotarło,
to zaczęłam ryczeć jak dziecko, to było jak grom z jasnego nieba......
( I znowu Dar łez ...... ten Dar okazał się niezwykle uwalniający :) )

Nie dość, że tego dnia jest Godzina Łaski, to jeszcze jest to Święto Niepokalanej Marii Panny

To niesamowite jak Bóg nas kocha i jak nas zna po imieniu, wie co dla nas będzie najlepsze  

CHWAŁA PANU I RYCERZOM ŚW.MICHAŁA ARCHANIOŁA!!!

Dzisiaj wiem do czego mnie Bóg tak pięknie przygotowywał i będę to opisywała dalej.
Jednak gdyby ktoś mi wtedy powiedział ile ŁASK BOŻYCH będzie mi jeszcze ukazanych to nigdy bym nie uwierzyła - nie byłam gotowa i Bóg o tym wiedział.

Od tamtej pory modlitwy wstawienniczej minęło prawie 3 lata, od momentu pierwszej spowiedzi,
którą odbyłam po latach i przyjęłam Najświętszy Sakrament do serca minęły 2 lata.
Ten czas, to czas rozwoju, wzrastania w Bogu, a także przygotowania na to, co wydarzyło się 2 miesiące temu i dalej się rozwija :) lecz o tym opowiem następnym razem :)

LIST DO RYCERZY ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA
Jesteście dla mnie Rycerzami XXIw, którzy stają murem za każdym potrzebującym.
ZA TO WAM STOKROTNE BÓG ZAPŁAĆ !!!!
BĘDĘ SIĘ MODLIĆ ABY DOBRY BÓG DAŁ WAM WIELE ŁASK ZA ŻYCIA I W NIEBIE. AMEN

Wszystkim czytającym mojego bloga, życzę WIELU ŁASK W NOWYM ROKU 2017

DZIĘKI CI PANIE ZA ŻYCIE I ZA TO, ŻE MOGĘ ŚWIADCZYĆ O TOBIE !!!!




Wypłyń na głębie