poniedziałek, 7 listopada 2016

Boże żartownisiu - jak mogłeś?

 Dzisiaj będzie o Bogu, który od żartów nie stroni :)



Jest niedziela, a właściwie już poniedziałek ponieważ od północy minęło 40 minut.
Nie zauważyłam upływającego czasu ponieważ zamarłam w stanie szoku jakiś czas temu.... jak długo to trwało to nie mam pojęcia ale fakt jest jeden : środek nocy a ja w zupełnym osłupieniu siedzę na łóżku i powtarzam w kółko "Boże ....jak mogłeś? Kiedy wymyśliłeś sobie taki plan na moje życie? Jak to się stało, że nie zauważyłam?"

A i owszem tak wiele podziało się w moim życiu odkąd postanowiłam pisać tego bloga,
że przez ostatni czas bardzo długo milczałam ponieważ najzwyczajniej w świecie
nie wiedziałam o czym najpierw powinnam napisać.
Pomyślałam że wszystko tak ładnie układa się w całość, że wstanę rano i wreszcie
podzielę się z Wami moimi ostatnimi przeżyciami a tu upsss !!!

Nie będzie to jutro lecz dzisiaj dzisiaj, nie będzie to w ogóle to o czym myślałam że napiszę.....
no ok już nie mące więcej tylko zacznę od początku....


Jakiś czas temu w mojej Wspólnocie Prezbiter opowiedział o swoim wyjeździe do Medjugorie.
Medjugorie znaczy dosłownie "pomiędzy górami", tam właśnie w malej wiosce
w obecnej Bośni i Hercegowinie ukazała się małym dzieciom Matka Boska.
Było to ponad 30 lat temu, te dzieci są obecnie w moim wieku i w dalszym ciągu Matka Boska przychodzi do nich.

Czyż to nie jest piękne ?
Często słyszeliśmy o objawieniach naszej Matki ale były to opowieści z dawnych lat,
a tu nagle wiadomość, że jest miejsce, że są ludzie którym ciągle to się przydarza - można powiedzieć, że dzieje się to teraz i to naszych oczach.
Ale nie o samym Medjugorie chcę dzisiaj napisać, tylko o tym, że jak pomyślę,
że jest jeszcze wielu ludzi, którzy tam nie byli, którzy nie poczuli tego na własnej skórze
to jedno pytanie tylko się nasuwa - JAK TO MOŻLIWE?
To tak jak z uczestnictwem we Mszy św. - tylu ludzi chodzi ale czy coś słyszy podczas tej mszy ?
Słuchacie czytań ? Przecież tam sam Bóg do Was mówi, daje Wam wskazówki jak żyć.
A my co? Głusi jak pień, wracamy do naszych codziennych zajęć i tylko się szarpiemy z życiem, zamiast oddać to Bogu.

Własnie jak to możliwe, że skoro owe dzieci z Medjugorie są w moim wieku,
to ja dopiero teraz o tym wszystkim usłyszałam?

I tu jest wielka tajemnica Boga - widać nie byłam na to wcześniej gotowa.

Odpowiedź jest jedna lecz ma dwa etapy - dotyczą one nie tylko mnie ale większości z Was.

Po pierwsze przez bardzo długi okres naszego życia chodzimy ślepi i głusi na wielkie łaski,
które Bóg dla nas przygotował.
Nie potrzeba Medjugorie żeby dostrzec jak bardzo ludzie uciekają teraz od Kościoła
tłumacząc sobie, że sami są kowalami swojego losu

"Bóg ? ..... zwariowałaś? ............
to ja jestem Panią, Panem swojego losu, Boga nie ma, bo gdyby był ....."
i tu zawsze pojawia się litania argumentów nie do podważenia : wojny na świecie, umierające
lub chore dzieci, bieda, wręcz ubóstwo, rozpadające się rodziny itd
Mogłabym wymieniać w nieskończoność, ponieważ tyle złych rzeczy ostatnio słyszałam na temat braku Boga, że gdybym Go jeszcze nie doświadczyła to z pewnością dałabym się omamić
tym kłamstwom.

Nie chcę oczywiście oceniać tutaj nikogo, wręcz przeciwnie jestem na takim etapie
swojego życia, że gdy słyszę że Boga nie ma to wręcz płakać mi się chce,
jak bardzo ubodzy są Ci ludzie, którzy tak mowią, jak bardzo musi im być w tym życiu trudno.

A przecież On nam powiedział " Przyjdźcie do mnie Wy wszyscy, ktorzy utrudzeni jesteście a Was pokrzepię".
Chcialabym krzyczeć : LUDZIE JA NIE JESTEM NIKIM WYJATKOWYM,
ŻE DOSTĄPIŁAM ZASZCZYTU ŁASKI, ŁASKI WRĘCZ FIZYCZNEGO SPOTKANIA
Z BOGIEM!!!   ON WAS KOCHA TAK SAMO JAK MNIE, MA DLA WAS DOKŁADNIE TE SAME ŁASKI, TYLKO MU NA TO POZWÓLCIE.

Gdybyście tylko wiedzieli jak można odpocząć w łasce Pana, to wszyscy chodzilibyście
wypoczęci i uśmiechnięci. Gdybyście wiedzieli jak bardzo On Was kocha, to nikt nie szukałby miłości tam gdzie jej nie ma, nie tracilby czasu ani sił na przypodobanie się za wszelką cenę tym ludziom, ktorzy Was nie szanują, nie chcą.

No cóż lecz nawet tutaj w przypadku Bożej milości można przytoczyć powszechnie znane powiedzenie "cały w tym ambaras aby dwoje chciało na raz".

Dokładnie tak - On nas kocha, poświęcił dla nas swojego syna, DLA NAS powtarzam, nas wszystkich a my każdego dnia mowimy mu "sorry nie dzisiaj".

Jestem matką i nie wyobrażam sobie, żebym poświęciła ktorej z moich dzieci dla kogokolwiek, wręcz przeciwnie, kiedy tylko ktoś chce je skrzywdzić rzucam się jak lwica żeby je bronić.....
a co dopiero dobrowolnie oddać ich w ręce oprawców.

I to w jakiej sprawie?
 za kogoś kto mialby mnie gdzieś ?
nooooo to jeszcze nie oszalałam.....

Lecz skoro już tak się zdarzyło, że Bóg własnego Syna Jezusa Chrystusa wydał w ręce
oprawców za mnie ( i za Ciebie ) żeby mnie żyło się lepiej, żebym nie taplała się
we wszechobecnym bagnie, ciemności podobno której boi się 90% populacji ludzi
a jednak na co dzień nie dostrzegają światła, to ja mam go teraz kopnąć w cztery litery?
i do tego powiedzieć jeszcze
" SORRY BOŻE, ALE CO TY MOŻESZ? ... TO JA JESTEM PANIĄ SWOJEGO ŻYCIA"
Noooo NIE!!!  litości ludziska budzimy się, teraz jest najlepszy moment !!

A może zamiast tego powiedzieć :
" Ok. Boże, co prawda nie znam Cię jeszcze, nie widziałem, jestem jak niewierny Tomasz
i muszę Cię dotknąć, więc - SORRY ale pokaż co potrafisz".

Nawet nie macie pojęcia jakie by to bylo dla każdego z Was jak cudowne uzdrowienie,
jak z najgorszej postaci raka - wiem co mówię, ponieważ doświadczam tego każdego dnia.

Mnie możecie nie wierzyć, możecie się śmiać że nawiedzona jakaś się znalazła..... możecie,
macie do tego święte prawo (które też od niego pochodzi, wszak to wolna wola jest).....

Lecz MOŻECIE też dać mu szansę, taką szansę o jaką czasem prosicie swoją żonę, męża, narzeczonego, partnerkę, przyjaciela kiedy coś nawalicie.
Ludzi bliskich sercu potrafimy czasem błagać o jeszcze jedną szansę, więc dlaczego nie dać jej JEMU?
Wystarczy powiedzieć "DAJE CI POZWOLENIE - NOOO! DZIAŁAJ BOŻE " - jestem pewna,
że ktoregoś dnia ktoś z Waszych bliskich znajdzie Was w takiej pozycji jak ja siebie dzisiaj dostrzegłam, pozycji wszechobecnego stanu szoku, jaki ja doznałam dzisiaj.
Tego co Bóg dla mnie przygotował nie mogłam odkryć wcześniej, bo nie byłam na to gotowa.
On mnie pomału przygotowywał do tego dnia - ciekawe co będzie dalej :)

I tu przechodzimy do punktu drugiego

2) Gdybyście teraz się dowiedzieli co Bóg dla Was zaplanował już w momencie kiedy Was
tworzył to żadne z nas mogłoby tego nie przeżyć.
NIE JESTEŚMY GOTOWI na aż tak wielki szok, dlatego zarówno oczy jak i uszy
otwierane są nam powoli.
Dopiero później jak zaczynamy przypominać sobie momenty z naszego życia, to zaczynamy jasno widzieć działanie Boga w tym naszym wydawałoby się skrzętnie zaplanowanym przez nas samych życiu. Zaczynamy widzieć, jak Bóg pomaleńku skreślał każde z naszych marzeń i mówił :
"SORRY BEATKO NIE TĘDY DROGA".
Booooże jaki Ty potwór jesteś ......
a on wtedy dopowiada:
" SPOKOJNIE KOBIETO, MAM DLA CIEBIE COŚ LEPSZEGO" i daje nam "TO".
A my SZOOOOOK :):)

No cóż już tacy jesteśmy, że uwielbiamy układać sobie życie, tak skrupulatnie dzień za dniem, tak skrupulatnie na kilka lat do przodu. A Pan Bucek ciągle mówił :"SORRY ALE NIE".

I co wtedy? gdzie nie spojrzeć w przeszłość to wszystko nam psuł, coraz większy ból naszego EGO, jakże ono jest wielkie, a za nim pęcznieje w chwale nasza PYCHA.
Otwieramy oczy, nadstawiamy uszu a tu tylko jedno BÓL....
oj! jak boli ...... nooooo musi boleć......
ból jest tym większy im większe nasze ego i pycha kiedy zdamy sobie sprawę, że nasza droga nie działa.....

Lecz spokojnie!!! Im większy ból, tym większa łaska :)

Ból szybko minie kiedy mu powiecie no dobra Boże zabierz to ode mnie, nie chce tego wszystkiego.
To tak jak byliśmy dziećmi i mówilismy do rodzicow "już będę grzeczna, grzeczny tylko nie mówmy juz o tym".
I ja Wam mówię : "SPOKOJNIE"
On Wam wszystko złe zabierze, uzdrowi Wasze serca, odpoczniecie przy nim i daj Boże w nim samym ( mam na myśli sakrament komunii)-  wystarczy tylko chcieć, wystarczy tylko poprosić.

Tak sobie pomyślałam, że same moje słowa które mam w głębi duszy nie wystarczą,
niektórzy ludzie o typie nazwijmy to "naukowca" potrzebują namacalnych dowodów, "PRZYCZYNA-SKUTEK" itd., tak więc czas na moje kolejne świadectwo.

Cztery lata temu moja sytuacja życiowa nagle stała się nazwijmy to dość krytyczna.
Dokładnie mówiąc straciłam pracę i na jakiś czas, dość długi zresztą pozostałam
bez środków do życia. Pomogli mi oczywiście wtedy moi bliscy, jednak jako samotna matka
i przy okazji dumna kobieta szukałam różnych sposobów aby nie być zależną od kogokolwiek.
Moją traumą życiową zawsze było proszenie o pomoc, więc i teraz nie chciałam tego robić, wydawało mi się to takie ujmujące mojej dumie, mojemu ego.
Ponieważ przez całe swoje życie nigdy nie stroniłam od pracy, zawsze pracowałam na kilku
etatach, tym ciężej było mi zrozumieć dlaczego nie mogę tej pracy znaleźć.
To trwało jakieś pół roku. Przez ten czas codzienną moją "pracą" stało się przeszukiwanie
ofert pracy, wysyłanie CV, chodzenie na rozmowy i tak przez 8 godzin dziennie
przez pół roku.
I co? i dalej nic.
Któregoś dnia już zupełnie zrezygnowana, wracając z kolejnej rozmowy kwalifikacyjnej,
nagle poczułam że muszę wstąpić do kościoła.
Kościół o którym mowa oddalony był od mojego domu kilka przystanków, więc wysiadłam
z tramwaju i poszłam. Na co dzień do kościoła raczej nie chodziłam, ponieważ żyłam tylko poszukiwaniem pracy, poza tym nie miałam zwyczajnie kasy żeby dojechać do tego kościoła. Powiecie że mogłam iść na nogach.... owszem mogłam, tylko po co?
Zresztą miałam swój parafialny kościół nieopodal domu, tak więc też mogłam do niego wstąpić.
Lecz człowiek upadły jest człowiekiem tak bardzo wątpiącym, tak bardzo tkwi w ciemności,
że przestaje widzieć sens życia, a co dopiero sens chodzenia do kościoła, więc gdyby zawieźli mnie do tego kościoła, też pewnie znalazłabym jakąś wymówkę.

Tak więc byłam tak zrezygnowana, tak zmęczona a wręcz wykończona psychicznie,
że jak weszłam do kościoła to zdołałam tylko paść na kolana przed obrazem Najświętszego Serca Jezusa i wykrztusić z siebie słowa, które to miały wytłumaczyć mnie przed Bogiem dlaczego Go tak skrzętnie omijam i przy okazji mile połechtać moje ego, że niby nie ze swojej winy
do tego kościoła nie chodzę.

Słowa moje brzmiały:
" Panie Boże Ty wiesz, że przychodziłabym tu codziennie ale jest mi nie po drodze".

Tylko tyle...... a może aż tle ! ..... jedno zdanie, które zmieniło moje życie.
A tak przy okazji to uważajcie jak się modlicie, jakie słowa wypowiadacie, bo mogą się wypełnić.

A następnie pojechałam tramwajem do domu, z lękiem że nie mam na bilet, a jeszcze tego by mi brakowało żeby mnie złapali bez biletu.

Nie pamiętam ile dni minęło zanim ktoś zaprosił mnie na rozmowę, ale efektem mojego jednego zdania, które miało być moją wymówką była PRACA.

Taaaaaaak dostałam pracę !!! Nareszcie ją znalazłam!!!!
Minęło co prawda dwa miesiące ale ją dostałam.

Nie widzicie nic dziwnego?
Ktoś powie "no co w tym dziwnego ? szukała i wreszcie znalazła".

Cały myk w tym, że praca którą dostałam była zaledwie kilkanaście metrów od Kościoła,
w którym klęczałam jeszcze chwilę temu, tłumacząc się "Boże jest mi do Ciebie nie po drodze". 
A Bóg na to : "Mówisz i masz".

Żebyś już nie miała wymówki, to oprócz pracy załatwiłem Ci codzienne
odwiedziny u mnie, w moim domu. ZAPRASZAM CIĘ !!!
No jaja pańskie ja Wam powiem :):)
Każdego dnia jestem coraz bardziej zaskakiwana co też Bóg żartowniś ma dla mnie przygotowane :)
Ale też każdego dnia dziękuję Mu za to, że tak świetnie bawi się moją osobą, ponieważ wiem,
że tylko On wie co jest dla mnie najważniejsze :)

Aż jestem ciekawa, co na to umysły "naukowe".

O Medjugorie oraz reszcie cudów i znaków na mojej drodze opowiem następnym razem,
jest tego tak dużo, że dostalam ostatnio od Przyjaciół przydomek "Beata od Znaków" :)
Za przydomek dziękuję - jest Booooooski ;) a teraz idę na zasłużony odpoczynek.
Jutro od rana będę chwalić Boga za Jego wielką miłość do nas i dziękować za wszystkie łaski, którymi tak obficie nas obdarza - wystarczy tylko poprosić. Ja już nauczylam się prosić, a Wy?

Wielu Błogosławieństwa Wam życzę na Waszej drodze :)


3 komentarze:

  1. Beato od Znakow, masz piekna dusze i nigdy nie przestawaj pisac - na chwale Pana.😇 Jak tak dalej bede czytac to moze i ja cos kiedys napisze. Pozdrawiam, Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Beato od Znakow, masz piekna dusze i nigdy nie przestawaj pisac - na chwale Pana.😇 Jak tak dalej bede czytac to moze i ja cos kiedys napisze. Pozdrawiam, Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tylko zaczniesz pisać, to poproszę o linka - chętnie poczytam :)

    OdpowiedzUsuń

Wypłyń na głębie